poniedziałek, 2 lipca 2012

a-lic-JA w Krainie Zmarłych/bajka o znikaniu (PaRT XII)


-A to?
Kobieta wyrzuciła z rozmachem rękę celując palcem w Alicję.
-Czy Ci nie przeszkadza, nie ciąży? Takie brzemię. Zapewne jeszcze nie wiesz, ale takie wieści szybko się rozchodzą. Jestem już stara, bolą mnie nogi, mam żylaki, więc się stąd nie ruszam, jednak i mnie ta nowina nie ominęła…
-Ale cóż?
Alicja okryła się bezwiednie purpurą. Co takiego znowu zrobiła, by było to tematem rozmów rzeszy pasażerów? Wzięła kilka głębokich oddechów; przecież nie chciała pozwolić się omamić byle komu. Wychodząc od Prima wiedziała dokładnie, jaki ma cel, a ta tutaj stara kobieta próbowała wmówić jej nieistniejący problem… Nie, w końcu postanowiła przecież nie mieć jakichkolwiek kłopotów.
-Spójrz tylko na siebie. Czy zawsze byłaś taka, jak teraz? Przypomnij sobie. Może spróbuj wstać?
Te słowa były jak policzek. Alicja chciała dźwignąć się z siedzenia, ale czuła przewyższający wszystkie dotychczasowe ciężar, który przykuwał ją niemal do miejsca.
-Ciężej, niż kiedykolwiek, prawda? A to dopiero zalążek, jeszcze sobie nie zdajesz nawet sprawy z tego, co cię czeka. Powiedzmy, że mogę ci w tym jakoś pomóc…
Cała pewność siebie, w jaką dziewczynka była jeszcze tak niedawno zaopatrzona, zaczęła stopniowo uchodzić z każdym wydechem. Bombardowały ją dziesiątki myśli, z których wszystkie odbierała jako wrogie. Resztkami sił trzymała się swego bastionu tak świeżego postanowienia zmian.
-Nie, nie chcę  twojej pomocy. Nie chcę czyjejkolwiek pomocy! Poradzę sobie sama.
-Zaczekaj dziecko, nie gorączkuj się. To nie będzie po prostu pomoc. Mam wrażenie, że czujesz się ciągle oszukiwana, że dotychczas na wszystkim traciłaś. Dlatego wyświadczymy sobie nawzajem pewne przysługi. Nie oferuję ci niczego za darmo. Sięgnij ręką, tak, tam na lewą stronę. Pod płachtą jest złota klatka dla kanarka. Zajrzyj.
Alicja delikatnie uniosła część materiału. Nic. Ręka powędrowała w górę i wtedy dopiero dostrzegła… unoszący się w powietrzu skrawek twarzy. Uśmiech, tylko i wyłącznie sam, szeroki, nienaturalny, sardoniczny uśmiech. Kiedy przysunęła się odrobinę, noszące znamiona usta rozchyliły się, ukazując pożółkłe zęby w niemym grymasie, a na świat wypłynął zgrzytliwy dźwięk: „Czemu jesteś taka poważna? ”. Alicja odruchowo się wzdrygnęła, jednak to siedząca nieopodal kobieta kuląc się niezgrabnie, złapała za głowę jak w przypływie migreny.
-Już, już, zakryj. Prędzej. Męczy mnie. To taka zgryzota, kąsa i osłabia każdego dnia… Widzisz, że już nie jestem pierwszej młodości, to ciało odmawia mi już dłuższych pieszych wycieczek. Zróbmy więc tak; zdradzę ci sposób jak rozwiązać twój kłopot, pod warunkiem, że zabierzesz stąd tę klatkę i wyrzucisz ją. Zgadzasz się?