piątek, 17 czerwca 2011

Alicja w Krainie Zmarłych/ Bajka o znikaniu (PaRT I)

„Tato, mamo, umarłam. Kocham Was.
Alicja”
            *          *          *          *          *
-Dziwnie się czuję w tym wagonie, jakbym ważyła tyle, co słoń. Jak długo tak można jechać na tę drugą stronę.
-Nie wierć się Alicjo. Twoja druga strona i tak nie jest daleko. Ale lustra zawsze miały skomplikowaną do odbicia strukturę. A przed podróżą należało nie wyjadać tyle ciasteczek i nie pić lemoniady. Człowiek przy znikaniu staje się lekki, ale to, co ziemskie, im bliżej drugiej strony, staje się cięższe. To rodzaj naturalnej selekcji. Jeżeli ktoś okaże się za ciężki, tak ciężki jak góra, zostanie spowrotem ściągnięty na ziemię.
-Uuuff, niedobrze  mi. Czy nie ma na to jakiegoś sposobu? Króliku, nie bądź taki okrutny, pomóż mi. Może jak się pomodlę, to będzie lepiej?
-Cóż, wiem, że nie zaszkodzi, ale wiem równie dobrze, że nie pomoże. Do kogo, Alicjo, chciałabyś się modlić i o co? Raz, że o szybszą kupę nie wypada dziewczynce, dwa, że i tak nie ma Nikogo, kto by tego słuchał.
     Alicja zamilkła. Zaczęła uważniej rozglądać się po przedziale. W całym swoim życiu zdarzyło jej się jechać już kilka razy pociągiem, ale żaden z nich nie przypominał tego, w którym teraz siedziała. Właściwie, gdyby nie odgłos wagonów sunących po szynach, trudno byłoby się domyślić, gdzie się znajduje. Okno w przedziale zasłaniały drewniane okiennice, a drzwi przysłaniała ciężka bordowa kotara. W środku znajdowało się siedem siedzeń, przy czym każde było innej szerokości, wykonane z odmiennych materiałów. Alicja spoczywała na miękkim, szerokim jak fotel, które obito w pasiasty plusz. Drobne ciało dziewczynki zdawało się całkowicie w nim zapadać, pewnie z racji ziemskiego ciężaru.
    Po chwili oczy Alicji zwróciły się na ścianę naprzeciwko. Kiedy wysiliła wzrok, zauważyła, że cała była wypełniona dziurkami od kluczy: od mosiężnych, zdobionych ornamentami przypominającymi ludzkie twarze, prze zakurzone i zardzewiałe, do takich, jakie można znaleźć w królewskich zamkach z bajkowych ilustracji czy identycznych jak w drzwiach dyrektorskiego gabinetu w jej szkole. Uwagę dziewczynki od dziurek w ścianie odwróciło bulgotanie z brzuchu. Dopiero teraz przyjrzała się dokładniej swojemu jedynemu kompanowi podróży.
-Króliku, tak właściwie, czemu nie masz oczu?
-Żeby nie widzieć, kogo przewożę na drugą stronę. Ja zaś muszę pozostać obiektywny. Łatwiej więc było pozbawić raz mnie wzroku, niż wyłupiać oczy wszystkim podróżnym
-Nie rozumiem, co dałoby, gdyby to podróżni byli niewidomi?
-Wystarczy raz spojrzeć komuś w oczy, by poznać jego przeszłość, a nawet przyszłość. Mówią, że to zwierciadła duszy. A ja mam być tylko przewoźnikiem.
-Czy przewodnikowi więc nie przeszkadza, że jest ślepy?
-Nie znam drogi, w którą się udajemy, więc nie muszę jej widzieć. Jestem tu przewodnikiem po Twoich, Alicjo, myślach i wyobraźni. Sama mnie wymyśliłaś. Istnieję po to, by być przewodnikiem po ścieżkach Twojej fantazji dla wszystkich tych, którzy jej nie mają. A drogę, w którą się udajemy, stworzyłaś już dawno, pisałaś ją swoje całe krótkie życie.
-Aaaah, Znowu mi niedobrze, Króliku…
-Przesiądź się na siedzenie obok. Zważymy Cię.
Alicja przesunęła się powoli i z trudem na okrągłą drewnianą płytę. Po chwili zaczęła się lekko kołysać, a na drugim, identycznym stołku obok pojawiały się różnej wielkości odważniki obwiązane kolorowymi nitkami. (...)

wtorek, 14 czerwca 2011

Tymczasowo

    (4 x rzucona rękawica
    możliwość przedłużenia kontraktu
    po wywiązaniu się z umowy do końca tygodnia)

wtorek, 7 czerwca 2011

* * * * *

o rzeczach istotnych
podobno wprost
więc muszę Ci powiedzieć
że byłam w miasteczku
małym i wschodnim
z nadmiarem emerytorencistów
na poczcie
i zasiłkobiorców
przy wejściu do gopsu

całe miasteczko
pachniało kulkami na mole
dokładnie jak nylonowe sukienki
w szafie babci Janiny

kawa w urzędzie
stygła powoli
i z ociąganiem w spożywczym
wkładano do reklamówek
kiełbasę

chciałam zostać
tam dłuzej
z racji sentymentu
ale słońce nawet
zachodziło powoli
i w ciągu doby
noc nie chciała nadejść

powiem Ci jeszcze
że każdy dom truchlał
pod moim młodym wzrokiem
i tylko z zapadłych okien
wystawały zapadłe
policzki i oczy
starych mieszkańców

i uwierz mi
kiedy wyjeżdżałam stamtąd
mógłby przegonić
mnie robak