poniedziałek, 25 lipca 2011

Alicja w Krainie Zmarłych/ Bajka o znikaniu (PaRT III)

     Oczekiwanie na powrót Królika zdawało się przedłużać w nieskończoność, a zakaz wychodzenia z przedziału sprawiał, że Alicję zaczęły boleć wykrzywiane z nudy palce. Wtedy przypomniała sobie, że tuż za nią znajduje się ściana, która intrygowała ją od pewnego czasu; ściana pełna dziurek od kluczy. Z widocznym kłopotem Alicja przekręciła się w swoim fotelu z zamiarem wdrapania na jego oparcie. Jakkolwiek miękkie i wygodne siedzenie, doskonale mogło służyc do wypoczynku, tak całkowicie uniemożliwiało bardziej skomplikowane manewry. Za każdym razem, gdy Alicja próbowała przenieść swój ciężar na jedną nogę, by resztą ciała wdrapać się wyżej, sprężyny uginały się tak, że traciła równowagę.
     Po kilku bezskutecznych próbach, rozejrzawszy się wokoło, zauważyła, że obok znajdują się przecież inne siedzenia. Z odrobiną niechęci zsunęła się z miękkiego, bezpiecznego fotela. Przytykając palec do ust stanęła przed sześcioma nowymi możliwościami. Szybko zapomniała, która dziurka od klucza była obiektem jej zainteresowania, całą uwagę skupiwszy na wyborze najstabilniejszego siedzenia, na które można łatwo się wdrapać. Nie mogąc podjąć jednoznacznej decyzji, zniecierpliwiona Alicja podeszła po prostu do najbliższego.
     Wybór można było uznać za trafiony, ponieważ twarde obicie i drewniana poręcz bardzo ułatwiały dosięgnięcie dziurki. Jedynym mankamentem tego położenia był fakt, iż wypatrzony wcześniej otwór znikł na tym miejscu z zasięgu. Alicja postanowiła więc zajrzeć przez mniej ciekawą, ale osiągalną dziurkę od klucza, którą porastał ponadto przedostający się od wewnątrz bluszcz.
Odgarnęła kłębiącą się roślinność, która zaszeleściła dziwnie w ręku i przyłożyła oko. W pierwszej chwili uderzyła ją niesamowita jasność, a już w ułamku sekundy wszystko gwałtownie pociemniało. To oczy Alicji, przyzwyczajone do panującego w przedziale półmroku, odmówiły na moment posłuszeństwa. Dopiero po kilku mrugnięciach rzeczy zaczęły odzyskiwać kontury i kształty.
A za dziurką od klucza znajdował się ogród pełen krzykliwego zapachu i intensywnej zielenii pomieszanej z ostrymi kolorami kwiatów. W świecie jak z obrazka pojawili się pierwsi ludzie. Po chwili dziewczynkę doleciała ich rozmowa.
-Zjadłabym coś...
-Też bym coś zjadł. Ale nie idzie nic znaleźć. Będziemy szukać tak chyba całą wieczność. To wszystko jest niezjadliwe. Mam wrażenie, że jest jakby sztuczne, plastikowe.
-Mm, i mi tak się wydaje. Ej, a może to też przez te okulary? Wszystko jest w nich tak wstrętnie różowe. Mam powoli dość!
-Ale prostszej i tak dobrze płatnej pracy nie znajdziemy. To jednak darmowy pobyt, a w zamian mamy tylko je nosić. Ewa, może sprawdzimy chociaż, co tak właściwie reklamujemy? Przeczytaj, co jest na moich napisane.
- ''Eden- nie dla idiotów''. Co nie zmienia faktu, że mam dość i czuję się w nich jakoś dziwnie. Jestem głodna!... Ooo, Adam, spójrz, jabłonka! Mizerna, ale jabłonka. Zaraz, jest jakaś tablica: '' Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz.'' Ty, co to jest 'dobro'?
-Nie wiem.
- A 'zło' ?
-Też nie wiem.
- A łamanie zakazu jest dobre, czy złe?
-Ewka, skąd mam wiedzieć.
- To może zjemy? Głodna jestem.
-Tak właściwie...ale...boję się.
Ewa podeszła do drzewa i zerwała jabłko. Po ledwie jednym kęsie doskoczył do niej zgłodniały Adam i wyrwał owoc z ręki. Ewa nie zdążyła nawet zareagować.
-Hej! Oddawaj je, przecież nie chciałeś, tchórzu. Hrrr, a niech Ci to jabłko w gardle stanie!
     W tym momencie obojgu z nosów pospadały różowe okulary, choć poczuli, jakby zdjęto im z oczu bielma. Kolory porażały różnorodnością. Jednocześnie usłyszeli czyjeś kroki i towarzyszacy im szelest...

czwartek, 14 lipca 2011

Alicja w Krainie Zmarłych/ Bajka o znikaniu (PaRT II)

   Alicja została sama w przedziale. Bez Królika czuła się osamotniona i niepewna. Na jej nieszczęście, zegar wisiał tuż nad drzwiami i wyjątkowo głośno odmierzał upływający czas. Wlepiła więc mimowolnie wzrok w ślamazarnie poruszające się wskazówki, aż w końcu zaczęła mieć wrażenie, że każde cyknięcie odgradzają godziny. Nagle otworzyły się drzwi, a zaraz za nimi, w fałdach zasłony zaczęły szamotać się nieporadnie ręce. W końcu zza bordowego materiału wychyliła się krąglutka twarz konduktora opatrzona w niebieską czapkę z daszkiem.
- Dzień dobry, Panienko, bilety do kontroli.
- Bilety?
   Spojrzała na mężczyznę przestraszona. Nigdy w trakcie podróży nie musiała się o cokolwiek martwić. Mało brakowało, a ogarnęłaby ją panika, jednak w porę przypomniała sobie o kuferku, który zostawił Królik, napominając, że wiezie w nim wszystko, czego potrzeba w podróży. Chwyciła więc pospiesznie walizkę.
- Zaraz, za chwilkę, proszę pana. Królik zostawił ten kuferek i pewnie włożył tam też mój bilet. Zaraz go znajdę….
- To jest tu jeszcze jakiś królik? Czy on ma bilet? Czy przewozi go Panienka w odpowiedniej klatce? Czy jest szczepiony? Gdyby nie był szczepiony, mógłby kogoś ugryźć i byłyby kłopoty. Nie lubię królików. Moja córeczka miała królika i ugryzł mnie kiedyś w palec, gdy chciałem go pogłaskać. Wszystkie zwierzęta należy przewozić w klatkach. Jeżeli zaś wymiary klatki przekroczą 2 na 3 na 2 cm, trzeba płacić za nadzwierzynę wg cennika, takie są przepisy. Ooo, tu jest napisane, w regulaminie, na samym prawie końcu tym drobniejszym druczkiem.
-Prawie nie widać. Poza tym, te przepisy są głupie. Czy w takiej klatce można w ogóle zmieścić jakieś zwierzątko? Przecież to wymiary pudełka od zapałek.
-  Przepis został sporządzony na wniosek Rzecznika Zwierząt Futerkowych i Bezfutrzanych, żeby zapobiec ich przewożeniu w klatkach. A kolej nie może wprost zabronić…
   Alicja przestała już słuchać potoku urzędniczych słów wylewających się z ust konduktora, skoncentrowana na przeszukiwaniu walizy, w której zdawało znajdować się wszystko, tylko nie bilet. W końcu wysypała całą jej zawartość na podłogę.
-Przepraszam pana, jak powinien właściwie wyglądać ten bilet?
-Bilet… Hm, to taki zielony świstek papieru, z napisem BILET. Tak, tak powinien wyglądać.
   Alicja odrzucała na bok wszystko, co nie spełniało kryteriów. W kącie wylądowały pachnące chusteczki do zakatarzonego nosa, prowiant na drogę, lusterko z metalowym grzebykiem, tabletki przeciwbólowe na wścibskich współpasażerów, specjalna taśma ‘NA USTA’, dziurawy koc, kilka kurzych piórek i zestaw do baniek mydlanych.
- Jak mnie bolą palce i nogi. Pozwoli Panienka, że usiądę na chwilkę. Tyle jeszcze wagonów i przedziałów przede mną. Dopiero zacząłem, a już czuję się zmęczony i spracowany. I do tego te nieprzespane noce. Rzadko kiedy uda mi się zmrużyć oko choćby na godzinkę w ciągu całej doby. Próbowałem już wszystkiego; liczyłem stacje, łykałem tabletki, robiłem pompki i przysiady, a nawet: piłem mleko. Nic nie działa… Do tego nikt nie chce mnie wysłuchać. Robię codziennie to samo, w tych samych pociągach i na tych samych trasach, już nawet pasażerowie wydają mi się identyczni. A gdyby tak; małe ziarenko, maleńki łut szczęścia, drobna wygrana w loterii. Moje życie na pewno potoczyłoby się innym torem…
    Tymczasem dziewczynka przeszukała całą zawartość kuferka nie znalazłszy tam nic, co spełniałoby kryteria konduktora. Jedyną rzeczą, która miała przynajmniej zielony kolor była mała, zasuszona czterolistna koniczynka. Alicja uznając ją za równie bezużyteczną jak reszta ekwipunku, już chciała się jej pozbyć, kiedy konduktor ze świecącymi oczami powstrzymał ją zdecydowanym ruchem ręki.
- Zaczekaj, zaczekaj Panienko. Czy mam rozumieć, że nie masz biletu?
-Nie, ale może Królik ma nasze bilety. On na pewno zaraz wróci i wszystko wyjaśni. Ja…może go poszukam…
-O, co to, to nie. Ale spokojnie, możemy jakoś dobić targu. Puszczę w zapomnienie, że jedziesz na gapę i nie wypiszę mandatu. W zamian dasz mi tę koniczynkę, mm?
   Alicja spojrzała na konduktora zdziwionym, ale i rozradowanym wzrokiem. Nie miała pojęcia, jaki pożytek może mieć poważny, starszy mężczyzna z zasuszonego badylka. To jednak nie miało znaczenia. Od razu poczuła się lżej, wiedząc, że tak łatwo udało jej się uniknąć kary.
Po chwili, kiedy konduktor, podśpiewując radośnie pod nosem opuścił już przedział, Alicja zauważyła, że na siedzeniu obok przybył jeden odważnik. Wcześniej na pewno go tam nie było, dlatego postanowiła obejrzeć nowy nabytek. Jednak uniesienie się z siedzenia okazało się znacznie trudniejszym niż dotychczas. Alicja zapadła w fotelowym miękiszu głębiej niż przed wizytą konduktora, czując przy tym jakby ważyła odrobinę więcej. W końcu uporała się z ciężarem i zeskoczyła z fotela. Chwyciwszy nowy ciężarek ujrzała napis „BEZSENNOŚĆ”.