sobota, 29 grudnia 2012
Myśli, kupione na przecenie....
XYZ: Możesz, możesz być kim chcesz.
Panna Nikt: A i tak jestem tylko sobą...
Myśli zostały kupione na przecenie, razem z dobiegającą terminu mortadellą (ach, cóż za dźwięczne słowo) dlatego też mogą trochę cuchnąć. Możliwe, że mortadella (czyż nie mogłoby to być imię dziewczęce?) leżała przez pewien czas poza lodówką, co wyjaśniałoby, dlaczego tak spuchła.
Ostrzega się:
informacje tu zawarte mogą powodować powstawanie robaków w mózgu (dokładniej rzecz ujmując, testowa grupa szczurów wykazała istnienie robaków po lekturze wyżej wymienionej treści, szczury nie potrafiły potem czytać, choć, nie wiadomo, czy umiały wcześniej i czy nie zainfekowały się robakami w poprzednich doświadczeniach nad proszkiem do prania brudów).
Nie przeprowadzono nad tym badań, jednak istnieje również zagrożenie wypadania włosów oraz mało twórczego, aczkolwiek, zawsze, wytworzenia własnego zdania na temat zagłady lasów tropikalnych.
poniedziałek, 3 grudnia 2012
a-lic-ja w Krainie Zmarłych - Bajka o znikaniu (PaRT XV)
Klatka zadrżała w
rękach Alicji, sumienie kręciło się i wierciło niecierpliwie, a przy tym
zaczęło robić się coraz cięższe, skutkiem czego Alicja musiała chwycić klatkę w
obie dłonie.
-….mogę, zanim wyjdę…. czemu trzyma je
pani w klatce? Czemu by nie puścić go wolno? I po co przykrywać je w ogóle tą
płachtą?
-Zadajesz dużo pytań. Powinnaś
zastanowić się, czy nie za dużo. Odpowiem Ci i zostaw mnie już w spokoju. Otóż,
tak naprawdę zawsze tkwiło w klatce, tylko, o tu, pod mostkiem. Nie mogłam
przez nie w pełni oddychać. Dokuczało mi, piekliło się o byle drobiazg. Coś
gorszego niż kaszel. Kradło przyjemność każdego głębszego oddechu. Więc, tak właściwie,
ja po prostu zmieniłam mu tylko pewnego dnia klatkę. Uwolniłabym się od niego najchętniej
zupełnie, ale okazało się, że nie mam na to już dość siły. A płachta? Ono ma to
do siebie, że do istnienia potrzebuje energii. To pasożyt, nic więcej, więc
kiedy przestało podkradać ją ode mnie, okazało się, że korzysta ze słońca i
nadal przykrzyło mi dni. Stąd płachta. A teraz, zabierz już, to natręctwo i
siebie też.
Alicja zawiesiła wzrok
na twarzy rozmówczyni. Oczy kobiety błyszczały szklanym blaskiem; oczekiwaniem
i napięciem. Dziewczynka odwróciła się z ciążącą w dłoniach klatką i z bałaganem
myśli ruszyła ku drzwiom. Nie mogła widzieć, jak z każdym jej krokiem, twarz
lokatorki przedziału wykrzywiał konwulsyjny ból. Chwyciła zimną klakę i
zdecydowanym ruchem opuściła dziwny pokój. Kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi,
klatka stała się niesłychanie lekka. Zdumiona Alicja odwróciła się na chwilę.
Przykładając nieco dziecinnie palec do ust zastanowiła się, czy powinna może zawrócić,
sprawdzić. Po chwili, tym razem delikatnie zapukała do drzwi. Ponieważ nie
usłyszała odpowiedzi, nacisnęła klamkę i raz jeszcze weszła do środka.
Zastała kobietę leżącą
na podłodze u stóp wytartego, zielonego fotela. Zastygła z sardonicznym
uśmiechem, dokładnie takim, jaki Alicja zauważyła, kiedy pierwszy raz uniosła
płachtę klatki. Coś, co łączyło kobietę z sumieniem pękło lub się zerwało
ruchem klamki.
-Rzeczywiście, stała się zupełnie wolna.
Klatka też była wolna od zawartości, na
dnie połyskiwał tylko złoty ząb.
niedziela, 2 grudnia 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)