poniedziałek, 3 grudnia 2012

a-lic-ja w Krainie Zmarłych - Bajka o znikaniu (PaRT XV)


Klatka zadrżała w rękach Alicji, sumienie kręciło się i wierciło niecierpliwie, a przy tym zaczęło robić się coraz cięższe, skutkiem czego Alicja musiała chwycić klatkę w obie dłonie.
-….mogę, zanim wyjdę…. czemu trzyma je pani w klatce? Czemu by nie puścić go wolno? I po co przykrywać je w ogóle tą płachtą?
-Zadajesz dużo pytań. Powinnaś zastanowić się, czy nie za dużo. Odpowiem Ci i zostaw mnie już w spokoju. Otóż, tak naprawdę zawsze tkwiło w klatce, tylko, o tu, pod mostkiem. Nie mogłam przez nie w pełni oddychać. Dokuczało mi, piekliło się o byle drobiazg. Coś gorszego niż kaszel. Kradło przyjemność każdego głębszego oddechu. Więc, tak właściwie, ja po prostu zmieniłam mu tylko pewnego dnia klatkę. Uwolniłabym się od niego najchętniej zupełnie, ale okazało się, że nie mam na to już dość siły. A płachta? Ono ma to do siebie, że do istnienia potrzebuje energii. To pasożyt, nic więcej, więc kiedy przestało podkradać ją ode mnie, okazało się, że korzysta ze słońca i nadal przykrzyło mi dni. Stąd płachta. A teraz, zabierz już, to natręctwo i siebie też.
Alicja zawiesiła wzrok na twarzy rozmówczyni. Oczy kobiety błyszczały szklanym blaskiem; oczekiwaniem i napięciem. Dziewczynka odwróciła się z ciążącą w dłoniach klatką i z bałaganem myśli ruszyła ku drzwiom. Nie mogła widzieć, jak z każdym jej krokiem, twarz lokatorki przedziału wykrzywiał konwulsyjny ból. Chwyciła zimną klakę i zdecydowanym ruchem opuściła dziwny pokój. Kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi, klatka stała się niesłychanie lekka. Zdumiona Alicja odwróciła się na chwilę. Przykładając nieco dziecinnie palec do ust zastanowiła się, czy powinna może zawrócić, sprawdzić. Po chwili, tym razem delikatnie zapukała do drzwi. Ponieważ nie usłyszała odpowiedzi, nacisnęła klamkę i raz jeszcze weszła do środka.
Zastała kobietę leżącą na podłodze u stóp wytartego, zielonego fotela. Zastygła z sardonicznym uśmiechem, dokładnie takim, jaki Alicja zauważyła, kiedy pierwszy raz uniosła płachtę klatki. Coś, co łączyło kobietę z sumieniem pękło lub się zerwało ruchem klamki.
-Rzeczywiście, stała się zupełnie wolna.
Klatka też była wolna od zawartości, na dnie połyskiwał tylko złoty ząb.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz