I 6-tego dnia stworzył Bóg Słowo, które jednak było tak słabe i wątłe w swym niemowlęctwie i czyhał na nie Szatan, że uznał Bóg za niezbędne ukryć Słowo w bezpiecznym miejscu. A znał Szatan na ziemi każdy listek i ziarnko piasku. Słowo, jedyne spośród wszystkich istnień, uważał Bóg, że może Go szczerze wielbić i kochać, obwinął je więc w najdelikatniejsze struny, bardziej miękkie niż pierza i przykrył przebiegle kośćmi oraz kawałkami mięsa. Bo wiedział, ze Szatan od niego stroni.
Przestraszył się jednak, że i tak ukryte, Zło może odnaleźć Jego najcenniejsze dzieło, oblókł więc wszystko dla niepoznaki skórą.
Dla pewności utworzył dwie nogi, by Słowo mogło przed Szatanem uciec oraz ręce, by mogło z nim walczyć i się bronić. W końcu wyciął Bóg w ciele otwór, by mógł zawsze posłyszeć Słowo; jak dorasta i dojrzewa oraz w razie największej potrzeby lub tęsknoty dać mu sposobność, by zostawiło nędzne ciało i z niego do Boga uciekło. I to nazwał usta.
Zdjął też z firmamentu dwie gwiazdy i umieścił w ciele, by na ziemi, gdzie pełno kamieni, dziur i innych przeszkód, nie potykało się. Każdy upadek był bowiem dla Słowa niebezpieczny, a brud panoszący się na ziemi mógł je skazić. I to nazwał oczy.
A dzięki oczom z gwiazd miało też pamiętać Słowo, ze pochodzi od Boga i przyjdzie dzień, gdy dorośnie w ciele i by nie rozsadzić go od środka, co mógłby zauważyć Szatan, opuści je niepozornie.
I ucieszył się Bóg, że stworzył dla Słowa taką kryjówkę, którą nazwał człowiek.
Tak minął dzień 6-ty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz