wtorek, 6 września 2011

Alicja w Krainie Zmarłych/ Bajka o znikaniu (PaRT V)

    Obolała Alicja podniosła zegar. Czas zatrzymał się równo na godzinie 5-tej.  Zza pękniętego szkła widać było zbuntowane wskazówki, które najwyraźniej nie miały już chęci wrócić do pracy.
- Pff, nie, to nie… Ale, co ja z tym teraz zrobię?
Alicja chwyciła po chwili zepsuty mechanizm i ukryła go starannie pod poduszkami. Wolała, żeby Królik nie wiedział, że to z jej winy. Musiałaby wtedy tłumaczyć się ze wszystkiego, z podglądaniem przez dziurkę od klucza włącznie.
Kichnęła. Znowu jakby stała się cięższa.  A na siedzeniu z odważnikami ni stąd ni zowąd pojawił się kolejny obwiązany żółtą błyszczącą wstążką. Alicja czuła się jednak zbyt przytłoczona dodatkowym ciężarem, by wstać i odczytać napis zawieszony razem z tasiemką.
     Nie wiadomo, ile od tego upłynęło czasu, kiedy w drzwiach pojawił się elegancki mężczyzna z podkręconym wąsem i kozią bródką. Na głowie miał wysoki i chyba trochę za duży cylinder, który opadał mu nieco na czoło. W ręce dzierżył zaś sfatygowaną, ale solidną walizę. Wyglądał jak najprawdziwszy magik.
   - Dobry wieczór, czy mogę Panience ukraść chwilkę?
- To już mamy wieczór?
-Nie wiem, może być i ‘dzień dobry’. Czy to jakaś różnica?
-Tak właściwie, to żadna. Po prostu, chyba straciłam rachubę czasu i teraz nie wiem, czy nie powinno chcieć mi się już spać. Nie mam zegarka.
-Zegarka? A po co Ci, Panienko zegarek? Kupiłem kiedyś śliczny zegarek. Zegarmistrz mówił, że to niezawodny mechanizm, a znajomość czasu każdemu ułatwia życie. Kosztował mnie pięć długich występów. Bardzo ładnie prezentował się na ręce, więc chodziłem z nim dumnie. I uwierz mi, Panienko, wielu na ulicy zatrzymywało mnie, by spytać o czas, choć w gruncie rzeczy, myślę, że chcieli móc podziwiać z bliska moje cykające cudo. I ja sam często nań spoglądałem. W każdej chwili mogłem Ci powiedzieć: za kwadrans południe, minuta do szóstej…
-Ach, to wspaniale wiedzieć, jaki jest czas. To naprawdę musi tak wiele ułatwiać.
-Panienko, dzięki zegarkowi wiedziałem tylko, jaka na cyferblacie jest godzina, a o czasie nie miałem zielonego pojęcia. W gruncie rzeczy, nikt czasu przecież nie widział i nikt nie wie o nim więcej ponad to, że nie można go żadną siłą ludzką wskrzesić ani zatrzymać. A zegarek niczego nie ułatwiał. Nie pokazywał ani kiedy powinienem zmienić skarpety, ani kiedy zakwitną astry, ani kiedy należy pójść do fryzjera. Nie należy liczyć godzin ani chcieć ich kontrolować. Lepiej po prostu obserwować, sami wyczujemy najlepiej, kiedy na coś ‘przyszedł czas’.
-I tak wolałabym znać godzinę. Właśnie, a co stało się z pańskim zegarkiem?
- Nie miałem czym zapłacić za usługę, więc mi go zabrano… To jak, Panienko, mogę ‘ukraść’ chwilkę?
-Nie wiem, czy to wypada, czekam na Królika. Tyle już go nie ma. Długa to będzie chwilka?
Mężczyzna zaśmiał się, opierając podbródek na czarnej lasce zakończonej srebrną gałką.
-Nie wiem, przecież nie mam zegarka…
     Magik rozejrzał się szybko po przedziale i wybrał najbardziej nietypowe z wszystkich siedzeń.  Fotel był wykonany z czarnego, połyskliwego materiału z poutykanymi srebrnymi haftkami , tak, że w ciemnym przedziale wydawało się, że ktoś zamknął w rogu kawałek nocnego nieba. Pokręcił się w nim przez chwilę jak kot, a kiedy umościł się już wygodnie otworzył na kolanach swoją walizę.
-Pokaże mi Pan jakieś magiczne sztuczki?
-…..nie, postaram się zabrać Cię, Panienko, w Krainę Magii…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz