-To ona, tak, ona…
-Tak, tak, bierzcie ją. Opis się zgadza.
-Na pewno?
- Oczywista oczywistość. Wystarczy spojrzeć. Wymięta sukienka, rumieńce na policzkach.
Do Alicji jak przez mgłę zaczęły dochodzić pojedyncze słowa, którym na początku nie potrafiła nadać sensu, jednak z każdą chwilą jej mózg odzyskiwał przytomność. W końcu, otoczona kłębiącym się nad nią piskiem i przekrzykiwaniem, otworzyła ociężałe powieki. W przedziale tłoczyły się niczym muchy nad mięsem jazgotliwe kobiety. Nie było wolnego skrawka podłogi, na którym nie dreptałyby, podnosząc co i raz ręce lub głos. Na pierwszy rzut oka wyglądały niemal identycznie; każda w poplamionym fartuchu, niekiedy oprószonym mąką, z szarymi twarzami bez wyrazu, zlewające się w jedno. Wszystkie były przygarbione lub powykrzywiane, jakby ktoś z ich kręgosłupów dla zabawy układał esy-floresy. Zaskoczona tym zjawiskiem Alicja zaczęła jednak po chwili dostrzegać też rzeczy, które odróżniały je od siebie. U jednej: posiniaczone ramiona, u drugiej kieszenie wypchane wystającymi paragonami, a to ręce, na których odznaczyły się uchwyty żelazek lub siatek od zakupów, a to opaska na oczach, jeszcze indziej mały dziecięcy tornister pod ręką i bieliźniane klamerki. Alicji przemknęło nawet przez myśl, że dzierżąc, każda inny przedmiot, jakby prywatny atrybut, przypominają pod pewnym względem muzy lub boginie.
-Braaać ją, A co, brać…
-Winna, winna… To ona!
Kiedy tylko Alicja otworzyła w pełni oczy, na powykrzywianych twarzach zapadła cisza i kobiety zwróciły się w kierunku dziewczynki. Obie strony oczekiwały jakiejś reakcji, destylowane powietrze zaczęło robić się już uciążliwe. Stojące najbliżej zaczęły pogardliwie dotykać ją palcami, poszturchiwać; najpierw nieco niepewnie, jakby kontakt groził trądem, ale gdy nie zauważyły żadnych objawów buntu lub oporu oniemiałej Alicji, stały się coraz bardziej natarczywe.
-Auć, auu… auu. Ja…
-Winna, winna…!
-Au, puśćcie mnie, kto jest winny? Co się stało?
Stłoczona ciżba zakołysała się jak jedno ciało.
- Jak to ‘co się stało’? Śmiesz jeszcze pytać? Jesteś oskarżona, ot co. Brać ją, natychmiast!
-Au, zaraz, nic nie rozumiem. Czemu ja? Chodzi o Królika? Jeżeli trzeba, zapłacę za niego bilet… To, to jakaś pomyłka, proszę zapytać konduktora…
- Dosyć tego. Powinnaś się wstydzić. Już ty dobrze wiesz, o co chodzi i nie wykręcaj się jakimś królikiem. O żadnej pomyłce nie ma mowy. Mamy tu dokładny opis i wszystko się zgadza, co do joty.
Kobieta wyciągnęła spod pachy lustro i przystawiła Alicji przed nosem.
- I co? Nadal będziesz próbowała się wykręcić? Poza tym, myślisz, że oskarża się byle kogo i to bez winy? Wszystkie wy jesteście takie same, naiwne nad podziw, kara jednak musi być, skoro jest wina.
Otoczyły Alicję szczelnym kręgiem. Podając sobie lustro, z każdym słowem kruszyły się na moment ich twarze i zaciskały palce.
-Roztrzepane włosy.
-Naiwne spojrzenie.
-Czoło bez zmarszczek.
-Niewyciągnięty przez dzieci sweter.
-Jeden podbródek.
-Gładkie ręce niezużyte.
-Brak siniaków.
-Suche oczy.
-Śniade policzki…
Alicja była zdumiona całym zdarzeniem i nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Wszystko działo się jakby w przyspieszonym tempie, a przy tym bez cienia jej przyzwolenia, tak, że nie miała nawet pojęcia, co powinna zrobić, z kim porozmawiać, gdzie pytać. Przede wszystkim jednak, nie potrafiła w żaden sposób przypomnieć sobie, co mogła uczynić, by zasłużyć na tak ciężkie oskarżenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz