niedziela, 10 października 2010

Tombak

(lipiec 2010)

Siedzą trzy. Więcej na ławce się ich nie zmieści. A ławka jest stara i niska, by siadając, nie musiały znosić wysiłku i trzasku w stawach. Niebieska farba prawie już zeszła, została tylko gdzieniegdzie, jak skóra łuszcząca się na starca łysej głowie.
Rozstawiają szeroko nogi, z nawyku, kiedy stary i mógł, i chciał.
Ręce i cycki obwisłe na nylonowych za kolana kieckach. W klapkach za „panikochana, 20 złotych z bazarku, tak taniuchno, że ja pierdziu kochana”, żylakami spuchnięte nogi sąsiadki. Odpoczywają po nocy, bez snu emerytki, z komarem na karku, po życiu „za Gierka było nam lepiej, za Gierka, to kurwa psy nawet nie srały pod oknem”.
Męczy je upał, a tej dziwce spod dziewiątki, co pracuje na kasie wypadają już włosy, dobrze kurwie. Brzuchy napęczniałe i spuchnięte, po czterech ciążach i dwóch skrobankach.
Wodzą spoconym wzrokiem po oknach, parapetach obsranych przez gołębie. Niechby się kto pokłócił, wydarł, z butem wszedł w te nasturcje i bratki, co je syn przywiózł sadzonki z działki.
Bo ten stary, no, co wygrał, wybory, ten komuch....Hahaha
A potem umyją ręce, zmówią do najświętszej obrazka różaniec i poproszą, żeby tej kurwie szybciej wypadały włosy, a koniec świata był trochę później, niż mówią w telewizji, bo dopiero na styczeń mają wyznaczone operacje, a życie jest, panikochana, trudne, ale potrzebne (konieczne).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz