-R. złotko. Byłeś dzisiaj bardzo grzeczny. Kupimy Ci w nagrodę jakąś niespodziankę.
-Naprawdę?
-Tak. Ale jesteś cały przemoczony i masz ubłocone buty. Poczekaj na nas chwilkę przed sklepem, a my za moment wrócimy do Ciebie z nagrodą za to, że tak ładnie się dziś zachowywałeś. -A nie mogę wejść z wami?
-Ooo, gdybyś wszedł, nie byłoby niespodzianki. A poza tym, chyba nie chcesz, żeby pani w sklepie miała więcej pracy i musiała po Tobie myć podłogę? Prawda?
-No dobrze. Poczekam.
-Tylko stój grzecznie i nigdzie nie odchodź.
Pomachali mu jeszcze i weszli do sklepu. R. oplótł rękoma mały słupek stojący na brzegu chodnika, bo bał się, że mijający go ludzie poniosą go z tłumem, i rodzice zdenerwują się, że będą musieli go szukać i nie dadzą prezentu. Poza tym, przy słupku czuł się pewnie, mimo padającego na niego deszczu.
Przechodnie i klienci sklepu mijali go spiesznie, uciekając przed deszczem, czasem tylko, gdy o mały włos się nie przewracali, spoglądali na niego z chwilowym zdziwieniem i biegli dalej. R. tymczasem zaczął z nerwowym wzrokiem wypatrywać wychodzących rodziców.
Nie pamięta, jak długo tam stał, przyklejony do słupka, jak długo moczył go przeklęty deszcz, przez który nie wszedł do sklepu. Ruch na chodniku robił się coraz mniejszy, a zachrypniętych wołań nikt spośród pędzących w pośpiechu nawet nie słyszał. Dopiero kończąca zmianę ekspedientka zauważyła go, jak razem z deszczem po rozdygotanym i zziębniętym ciele płynęły łzy. Zawiadomiła odpowiednie służby, ale tłumaczenia R., że rodzice wyszli tylko na chwilę do sklepu nic nie dawały. W końcu sam też przestał i czekać, i wierzyć, kiedy zdał sobie sprawę, że nigdy już po niego nie wrócą. Deszcz, gdyby nie deszcz.....
Wstali o tej godzinie, co zawsze. R cenił budzik, za pomocą którego mógł regulować życie. Zjedli razem śniadanie, M. ogarnęła sypialnię oraz kuchnię żeby razem pojechać do pracy, ponieważ wypadał dzień, kiedy zaczynali o tej samej porze.
Było jeszcze bardzo wcześnie i na ulicach paliły się przydrożne lampy, a dzieci już szły do szkół. Większość z nich zostawała jeszcze na dodatkowych zajęciach. W ten sposób system wyrównuje szanse biedniejszych, słabszych uczniów, których rodziców nie było stać na płatne korepetycje. Już od małego pokazywano, że różnice należy niwelować, różnice są niesprawiedliwe, a to, co niesprawiedliwe, jest przecież złe.
-Wyspałeś się dzisiaj?
-Tak, zdążyłem wypocząć. Już dobrze, jeżeli o to pytasz. Nie musimy o tym rozmawiać. ...M., czemu nie mamy dziecka?
-My?
-Tak, nie uważasz, że dobrze byłoby mieć dziecko?
-Nie wiem, może. Ale nie stać nas na dziecko
-... Rzeczywiście, nie zarabiamy zbyt wiele. Ale...
-Porozmawiamy o tym na spokojnie po pracy, w domu, dobrze? Teraz uważaj na drogę
-Jasne, porozmawiamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz